Siedem Grzechów Głównych (2024)

Święty Ignacy z Loyoli w książeczce Ćwiczeń Duchowych nazywa grzech pychy korzeniem wszelkiego zła. To z pychy rodzą się inne grzechy i zaniedbania człowieka. Dlaczego ten grzech jest taki ciężki? Dlaczego nazywamy go grzechem głównym? Czymże pycha w ogóle jest?

Aby zrozumieć grzech pychy trzeba spojrzeć na kondycję duchową każdego człowieka. Już w obrazie pierwszych rodziców zawartym w księdze Rodzaju, w tej cudownej euforii ogrodu Eden, dokonuje się „coś”, co zamiast człowieka uwznioślać staje się jego utrapieniem. Oto człowiek pragnie być jak Bóg. Wiedziony pokuszeniem węża chce dorównać Stwórcy (a może nawet Go przewyższyć). Jest w człowieku takie pragnienie, które rodzi się w sercu, aby „ścigać się z samym Bogiem”, być kimś lepszym, kimś ważniejszym.

To pragnienie przewodzenia, pragnienie wielkości, porównywania się z innymi, może przybrać bardzo niebezpieczne oblicze. Pycha to wielka wiara w swoje siły i umiejętności, to taka samo-wystarczalność, poczucie absolutnej doskonałości i dominacji nad innymi.

Jak wiele pychy wdziera się w nasze życie ! Patrząc na innych, na ich zachowanie, styl życia, czujemy się niejednokrotnie bardziej uprzywilejowani, doskonalsi. Pycha jest ciągle „nienasycona”, pragnie coraz więcej, coraz bardziej też oddziela nas od drugiego człowieka i oczywiście także od Boga. Wyznacznikiem naszego postępowania zaczyna być poczucie wyższości, lepszej pracy, wspanialszych kontaktów, dóbr materialnych. Człowiek zamiast otwierać się na innych zaczyna zachłannie upatrywać w dobrach doczesnych i swoich zdolnościach szczyt swojego życia i postępowania.

Walka z pychą jest niesamowicie trudna, bo wymaga wyrzeczenia, ofiary, a przede wszystkim serca pokornego, serca które docenia swoją wartość, ale wie i zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele zależy od Stwórcy. Serce pokorne, to serce, które potrafi się dzielić. Dlatego też święty Ignacy we wspomnianej już książeczce „Ćwiczeń Duchownych” konfrontuje człowieka pysznego z człowiekiem pokornym i wskazuje na Chrystusa, który z miłości do człowieka przebył drogę „pokornego sługi”.

„Dasz palec, a pociągną całą rękę” – znamy to porzekadło. Jakże często sprawdza się ono w życiu codziennym, ale jakże głębokie konotacje ma w życiu duchowym. Często spoglądając na innych mówimy o ich stanie majątkowym. Na jednych patrzymy z zazdrością, innych traktujemy z wyższością. Stosunek do dóbr materialnych odsłania też nasze zapatrywanie na wszelkie wymiary naszego życia. Chciwość to grzech, który człowieka zamyka. Pragnienie posiadania, konserwowania i pomnażania swojego dorobku jest połączony z lękiem przed jakąkolwiek stratą. Ufność w gromadzone przez siebie „skarby” i chęć posiadania coraz więcej staje się motorem ludzkiego działania.

Jak każdy grzech, także i chciwość zamyka człowieka w swoim wewnętrznym świecie. Serce pełne chciwości tak naprawdę jest puste, bo jest zamknięte na drugiego. W chciwości patrzymy na siebie i swoje osiągnięcia, na te „skarby” zbierane przez lata. To ma być nasz powód do dumy, to ma być nasza „karta przetargowa” w stosunku do innych.

Często myśląc o chciwości mamy na myśli dobra doczesne, ale chciwość może mieć również wymiar pozamaterialny. Być może spotkaliśmy osoby z tendencją do „chciwości duchowej”. Chcą coraz więcej, pochłaniają kolejne rekolekcje, angażują się w kolejne grupy religijne, wszędzie chcą brylować i ciągle brać. Szczere serce to serce wielkoduszne. Serce, które w pokorze zna swoje ograniczenia, które pragnie się rozwijać, ale i z tego co ma dzieli się z innymi. Jakże pięknym obrazem biblijnym opisującym wielkoduszność jest scena, gdy Jezus przypatruje się wszystkim, którzy wrzucają pieniądze do skarbony. Uczniom wówczas komunikuje, że uboga wdowa dała najwięcej. Jej hojność (nie pod względem ilości złożonych pieniędzy, ale daru serca) jest najwspanialsza.

Chciwość jest cechą odsłaniającą naszą małość, nasze szukanie różnych środków pomocniczych, w których szukamy zabezpieczenia. Jakże daleko jest wówczas od nas Bóg, a właściwie to jakże daleko my jesteśmy od Niego.

"Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 5, 8) Gdy myślimy o grzechu nieczystości na pierwszy plan wysuwa się sprawa naszej seksualności. Ale byłoby to wielkim uproszczeniem, gdybyśmy myśląc o tym odcieniu braku miłości – czyli grzechu nieczystości – ograniczali go tylko do tej sfery. To nasze serce może być (i często jest) nieczyste. Nasz styl życia sprawia, że zapominamy o Bogu i o miłości. Nieczystość to serce ubrudzone naszą codziennością, to pewnego rodzaju „krótkowzroczność”, bo koncentrujemy się na tym, co bezpośrednio przed nami, a nie potrafimy (albo raczej nie chcemy) dostrzec tego (Tego) ku czemu (Komu) kroczymy.

Nasze spojrzenie staje się nieczyste, czyli przepojone tym, aby zadbać o sprawy natychmiastowe, aby nasycić się tylko tym, co przyjemne i wygodne.

Czas Wielkiego Postu jest okazją ku temu, aby przypomnieć sobie o WIELKIEJ PERSPEKTYWIE, aby w naszym codziennym wędrowaniu nie koncentrować się tylko na tym co dziś, ale spojrzeć ku temu co JUTRO.

Nieczyste serce, nieczysty wzrok, chcą się nacieszyć tym co teraz, chcą posiąść drugiego człowieka, ograniczyć go, zawładnąć nim, a przecież człowiek czystego serca jest człowiekiem WOLNYM i tą wolnością powinien obdarzać innych.

Pismo nam podpowiada: „miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów" (1P 4, 8). Czystość naszych intencji, czysta miłość w stosunku do Boga i człowieka to wezwania na ten czas Wielkiego Postu, wielkiego oczyszczania naszego serca. Jak wspaniale jest dzielić się czystą miłością z innymi, nie oczekując pochwały, wynagrodzenia, czy rekompensaty. Jak hojne i czyste jest serce tych, którzy chcą być DZIECKIEM Boga. Bo czyste serce udziela i „nie wie lewica co czyni prawica”, czyni to bowiem z czystego serca.

Duch zazdrosny wdziera się w każdy fragment naszego życia, szczególnie w relacje z drugim człowiekiem. Zazdrość, to ciągłe porównywanie, ciągłe patrzenie, czy ktoś nie ma lepiej ode mnie, czy nie jest bogatszy, bardziej wykształcony, bardziej bogobojny.

O ile w grzechu pychy zamykamy się w sobie czyniąc z siebie „alfę i omegę”, o tyle w zazdrości spoglądamy na drugiego człowieka jak na źródło naszego zagrożenia lub frustracji. Dlaczego jemu się powiodło a mnie nie? Chcemy zrównywać się z innymi, porównywać, ale zawsze w zazdrości patrzymy na tych, którzy mają lepiej od nas.

Zazdrość staje się silnym bodźcem naszej mobilizacji, ale w tym wszystkim, z tej perspektywy gubimy miłość i drugiego człowieka. Zazdrościmy nie tyle samemu człowiekowi, lecz cierpimy już przez sam fakt, że ktoś posiada coś, czego my jeszcze nie mamy.

Zazdrosna miłość walczy o swoje względy, nie dopuszcza wolności, chce drugiego usidlić, chce z drugiego człowieka uczynić „swojego niewolnika”. Zazdrość o talenty, które ktoś posiada, to takie skrzywione poczucie „sprawiedliwości” - „dlaczego on posiada takie zdolności, a ja nie”. Tak jakby wszyscy mieli posiadać takie same talenty i uzdolnienia. Zazdrość bywa silnym motorem różnych działań, ale także odkrywa nieszczerość serca, bo nie pragnie rozwijania swojej osoby, swojego serca, nie płynie z miłości, ale z chęci bycia jak inni. Starajmy się z Ks. Janem Twardowskim dziękować Bogu za to, że „sprawiedliwość Jego jest nierównością” i w tym dostrzegać Jego wielką miłość i boską kreatywność.

Przechodząc ulicami naszego miasta niejednokrotnie spotykamy się z ludźmi nadużywającymi alkoholu. Ich zachowanie, postawa wywołują u nas różne reakcje. Niektórzy się odsuwają, inni czasami próbują pomóc. Człowiek, który nie zna umiaru, zatraca coś ze swojego człowieczeństwa, tak jak pijany nie jest w stanie stać w postawie wyprostowanej, a często się przewraca, tak i w wymiarze duchowym człowiek nie-umiarkowany częstokroć się przewraca, grzeszy. Pociągające jest to, co daje chwilową rozkosz, zapomnienie, ucieczkę od problemów. Ale paleta grzechów nieumiarkowania może być bardzo szeroka. To nie tylko osoby uzależnione od alkoholu popadają w ten rodzaj grzechu. Dziś może więcej się słyszy niż dostrzega problem choroby zwanej bulimią, której jednym z aspektów jest chorobliwe objadanie się. Wcale nie oznacza to jednak, że osoby dotknięte tą chorobą są potężnej budowy ciała. To problem ichpsyche, problem który wcale nie jest łatwo wyleczyć.

Patrząc tak na wymiar duchowy naszego życia warto uświadomić sobie, jakie są nasze „nieumiarkowania”. W czym jest nam trudno być powściągliwym, rozważnym, w co brniemy dalej, mimo ostrzeżeń otoczenia.

Czas Wielkiego Postu jest czasem nawracania się. To nie tylko doświadczenie posypania głowy popiołem, czy dorocznej spowiedzi świętej. Nawrócić się to iść w tym samym kierunku co Bóg. Jeśli w naszym życiu ciągle powtarzają się te same grzechy i zaniedbania, to może warto pytać się, czy nie jest to swoiste „nieumiarkowanie”? Dlaczego ciągle lgnę do tego samego, dlaczego nie ma we mnie tej silnej woli zmiany mojego postępowania?

W naszych Kręgach Pokutnych wielką wagę przywiązujemy do kwestii postu. Bo niektóre grzechy, zaniedbania trzeba wykorzeniać w sposób radykalny: przez post i modlitwę.

Spójrzmy w głąb swego serca na nasze „nieumiarkowania” – jakiej płaszczyzny naszego życia one dotyczą i podejmijmy może właśnie w tej formie walkę duchową o oczyszczenie naszego serca i naszego życia.

Święty Tomasz z Akwinu powiedział, że:Gniew ma swe źródło w przeciwnych sobie uczuciach: w nadziei, która odnosi się do dobra i w smutku, który dotyczy zła.Co to znaczy? Czy gniew zawsze jest destruktywny?

Zdarza się, że człowiek zagniewany to człowiek, który poszukuje większego dobra i czasami swoim nagłym uczuciem, eksplozją emocji chce zaznaczyć potencjał swojego serca. Jednak częściej chyba spotykamy się z gniewem wypływającym ze zła. Jest to gniew, który przeradza się w nienawiść, a nie w wybaczenie, gniew na drugiego człowieka, gniew noszony w sercu przez lata. Nasze serce jest często jak „worek historii”, w którym gromadzimy różne doświadczenia, które nas spotkały. Mieszają się tam historie dobre i smutne, ale zobaczmy jak często powracamy (odgrzewamy) stare, bolesne doświadczenia. Jak pomimo miesięcy i lat nosimy w sobie jakiś zadawniony gniew, jak mało w nas ciągle przebaczenia.

Wielokroć od Miłosiernego Jezusa pragniemy przebaczenia i On nam go udziela w sakramencie pojednania, ale czyż ta postawa nie powinna stawać się i naszym udziałem? Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, bo każde wydarzenie, także to bolesne, wpisuje się w historię naszego życia, ale nie może być źródłem gniewu, nienawiści czy wzajemnego obwiniania.

Człowiek zagniewany spogląda na drugiego z podejrzliwością, nie daje mu w swoich oczach rehabilitacji, nie zmienia się. To przykre, że sami pragniemy wybaczenia a tak trudno nam przebaczyć innym, wyjść z tego zagniewania. Kościół przywołując ten grzech jako grzech główny, podkreśla jak wiele zła we wzajemnych relacjach wyrządza postawa gniewu. Trudno mówić o szczerości i otwartości wobec Boga czy ludzi, jeśli w sercu żywię gniew.

Ewangelia mówi: „idź i pojednaj się z bratem, a potem przynieś dar swój przed ołtarz”. No właśnie – pojednanie jest lekarstwem na zagniewane serce. Oby ten czas był dla nas czasem szczerego i głębokiego pojednania z ludźmi i z Bogiem, a tym samym czasem pojednania ze sobą, z własnym sercem.

Żyjemy w czasach, gdy to prawie każdy narzeka na… „brak czasu”. A przecież wszyscy mamy tego czasu dokładnie tyle samo - dwadzieścia cztery godziny, których jesteśmy gospodarzami. Być może nie potrafimy tym czasem dobrze gospodarować, być może wielość spraw nas przygniata, ale czas został nam dany po to, aby tę przestrzeń wypełnić. Boże wezwanie z księgi Rodzaju: „czyńcie sobie ziemię poddaną” – jest jak najbardziej wskazaniem, aby czas nam ofiarowany wspaniale wykorzystać.

Jak w dobie takiego natłoku różnych zajęć i prac i wszechobecnego stresu można w ogóle mówić o grzechu lenistwa ? Okazuje się, że można, a nawet trzeba. Lenistwo to nie tylko „bierne leżenie”, „nic-nie-robienie”, ile może przede wszystkim złe wartościowanie spraw, których w „tym czasie” możemy dokonać.

Jakich wyborów dokonuję w mojej codzienności, jak ustalam priorytety – co jest dla mnie (i innych) ważne, a co jest drugorzędne ? Jak na co dzień hierarchizuję swoje obowiązki ? Lenistwo to grzech, który odsłania, co dla mnie jest ważne, a co w hierarchii moich wartości ląduje na szarym końcu. I może przypatrując się tym naszym codziennym wyborom, poprzez ignacjański rachunek sumienia, przyjrzenie się temu, co wydarzyło się w moim życiu właśnie przez ostatnie 24 godziny, dojdę do smutnego wniosku, że było tam wiele spraw mało istotnych. Gdzie poprzez te 24 godziny był obecny Pan Bóg, gdzie był drugi człowiek, któremu mówię o pięknych i wzniosłych rzeczach, gdzie podziała się moja miłość?

Możemy z przerażeniem stwierdzić, że nasza doba jest „pozapychana” różnymi sprawami, z pozoru ważnymi, ale to co najważniejsze gdzieś gubimy. Oczywiście będziemy się usprawiedliwiać, że przecież trzeba to robić, trzeba pracować dla dobra rodziny, siebie, że potrzeba tego czy tamtego, ale gdy jeden, drugi, trzeci dzień okazuje się być takim samym schematem, gdzie to co ważne według serca staje się nieważne według codziennej praktyki naszego stylu życia, to jest to grzech naszego zaniedbania, naszego lenistwa.

Przeorientować swoją codzienność to odkryć drogę do szczęścia, do Boga, do innych. Trudno jest zdobywać piękne szczyty, o których się mówi i za którymi się marzy, pozostając ciągle w mieście szarej codzienności.

Wielki Post to czas oderwania się od tego, co przytłacza. Popatrzmy szczerze na nasz dzień powszedni, na nasze wybory i na nasze… lenistwo.

o. Jarosław Kuffel SJ

Siedem Grzechów Głównych (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Lidia Grady

Last Updated:

Views: 5420

Rating: 4.4 / 5 (65 voted)

Reviews: 88% of readers found this page helpful

Author information

Name: Lidia Grady

Birthday: 1992-01-22

Address: Suite 493 356 Dale Fall, New Wanda, RI 52485

Phone: +29914464387516

Job: Customer Engineer

Hobby: Cryptography, Writing, Dowsing, Stand-up comedy, Calligraphy, Web surfing, Ghost hunting

Introduction: My name is Lidia Grady, I am a thankful, fine, glamorous, lucky, lively, pleasant, shiny person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.